Pleśń nie ma na tym świecie łatwo. Kojarzy się jednoznacznie, budzi wrogie uczucia gospodyń domowych oraz bardziej na higienę zorientowanych domowników. W najlepszym wypadku może liczyć na obojętność lub zapomnienie rozwijając się gdzieś na dnie plecaka Jasia czy innego Krzysia, którzy to w ferworze walki ze szkolną rzeczywistością na śmierć zapomnieli o czwartym już w tym miesiącu, śniadaniu masakrowanym przez resztę elementów szkolnego wyposażenia, chaotycznie latających w ich torbie. Ale bez obaw. Pleśń wyśle do Jasia vel Krzysia monit sensoryczny w postaci smrodu, którego wywabienie z książek i plecaka może potrwać dłużej niż chwilę. Tak przemawia przeze mnie doświadczenie oraz wieloletnia – całą młodość trwająca – nonszalancja względem zawartości mojej szkolnej torby. Inwentur nie prowadziłem, a jeśli już, to rzadko. Zazwyczaj monit sensoryczny już dotarł dając do zrozumienia, że konieczna będzie nie tylko inwentura ale i kwarantanna, odkażanie, wietrzenie oraz konfrontacja z matką, która w całym swym poczuciu obowiązku podszytym miłością i troską, rzeczone kanapki przyrządziła.
Pleśń. Najbardziej kontrowersyjny grzyb w historii świata. Towarzyszący człowiekowi od zarania dziejów z początku całkowicie niezrozumiały, w czasach nam bliższych odnalazł rzeszę sympatyków, fanów oraz wyznawców. Sympatia do niego przychodzi z wiekiem, podobnie jak do wszystkiego, co z początku nieakceptowalne, później okazuje się niezbędne do życia. Katalog takich produktów wydaje się być nieskończony, poczynając od kaparów, oliwek i anchois przez pleśniowe sery i papryczki chilli po wódę, książki i dziewczyny, hajs, fajki i disco (to ostatnie tylko w skrajnych przypadkach). Jak widać nie tylko smak nam się zmienia, ale i priorytety (dobrze wszyscy wiemy, że kolejność wymienionych elementów jest umowna a ich znaczenie symboliczne). Zwróćmy również uwagę, że zasięgiem swoim rozwój naszych „kubków smakowych” obejmuje również produkty dla duszy… Tak, poprzednie zdania mogą świadczyć o zgniliźnie moralnej towarzyszącej autorowi niniejszego tekstu. Najważniejsze to trzymać się tematu. Gnicie to proces naturalny i dotyczy wszystkich aspektów życia, wiedział o tym Markiz de Sade obrazowo przedstawiając gnicie warstw społecznych. Wiedział John Wilmot, który dosłownie spleśniał pod koniec życia – a przynajmniej tak to wyglądało…
Pleśń i szlachectwo wydają się być parą nieodłączną. Ale jak w przyrodzie tak i w życiu. Jedna przyczyna może mieć wiele skutków, by daleko nie szukać dobrze nam znaną pospolitą szarą pleśń pokrywającą zaniedbane zasoby naszej lodówki oraz pleśń z rodowodem, pleśń z pochodzeniem, pleśń błękitno krwistą, słowem szlachetną pleśń, powoduje jeden i ten sam grzyb. Pleśń i szlachectwo wydają się być parą nieodłączną. I tak jak wśród szlachetnej braci czasów nowożytnych, to od warunków, w których się rozwija dany osobnik zależeć będzie, w którą stronę pójdzie. W szlachectwo opisywane w średniowiecznych eposach rycerskich, czy może w zwykłą, powodującą torsje zgniliznę moralną. Jakie konsekwencje dla człowieka mają właściwe warunki rozwoju wiemy dobrze, dlatego wszelkimi sposobami staramy się je sobie zapewnić. A jakie konsekwencje właściwe warunki mają dla wina ? Tak jak zostało napisane wyżej, jak w przyrodzie tak i w życiu, jak w życiu, tak w przyrodzie. Jedna przyczyna wiele możliwości. Botrytis cinerea. Zapraszam do lektury !